Od pewnego czasu mam dość duży problem z bałaganem w dziale moich marzeń. Odłożyłam ich chyba zbyt wiele, przez co pobrudziły się pogięły i pomieszały. Boję się że parę nawet gdzieś zgubiłam. Na szczęście niedawno znalazłam, myślę, całkiem niezłe rozwiązanie. Postanowiłam pospisywać wszystkie marzenia, te małe i te duże(pomijając może jedynie parę niemożliwych do spełnienia, ale taki ich urok, że potrafią całe życie siedzieć w umyśle lub snach), na małych karteczkach i wrzucić je do słoika, który postawiłam przy łóżku(patrz: obrazek).
Zasada jest prosta: Codziennie rano, zaraz po przebudzeniu, losuje jedną z kartek i staram się spełnić zapisane na niej marzenie.
Dzięki temu każdego dnia mam fantastyczne wyzwanie, które odstrasza nudę, a także depresję związaną z tym beznadziejnym pytaniem o sens życia. A jakaż jest radość kiedy mi się uda!
Myślę, że każdy powinien mieć taki słoik. Chociaż symboliczny. Marzenia to w końcu jedne z najcenniejszych rzeczy, jakie mamy, i na prawdę źle się dzieje z człowiekiem, który chowa marzenia gdzieś w niepamięci, dając im tam umrzeć.
Na podsumowanie rzucę może trochę naiwnym, ale pozytywnym hasłem:
Skoro ciążą nam marzenia i próbujemy pozbyć się ich z myśli, nie niszczmy ich, spełniajmy je!