Bajki filozoficzne

Towarzyszą mi od dzieciństwa. Te krótkie historyjki z morałem miały (i nadal mają) wielki wpływ na kształtowanie mojego światopoglądu. Niestety niewielu jest ojców tak wspaniałych jak mój, którzy wynajdują takie cuda i czytają swoim dzieciom. Z tego też powodu zamieszczam tu część moich ulubionych bajek (na razie tylko kilka, ale obiecuję dodawać po jednej lub dwóch, co jakiś czas).
Mam nadzieję, że spodobają się wam tak bardzo, jak mi, a jeżeli nie, to choć trochę...
Życzę przyjemnej lektury :)

SEN MOTYLA
Pewien pogrążony we śnie człowiek śni oto, że jest motylem. Frunie z kwiatu na kwiat, pije kwiatowy nektar, rozpościera i składa swoje skrzydełka. Ma lekkość motyla, jego grację i delikatność.
Potem śniący budzi się nagle i spostrzega ze zdziwieniem, że jest człowiekiem. Ale czy jest on człowiekiem, który dopiero co śnił, że jest motylem? A może to motyl, który śni, że jest człowiekiem?
Tszuang-Tseu, chiński mędrzec taoizmu 
*** 


MOWA
Pewien rybak, który rozkładał na piasku wybrzeża swoje sieci, znalazł tam pewnego dnia wysuszoną czaszkę. Dla żartu zwrócił się do niej z pytaniem:
- Powiedz mi, czaszko, co Cię tu sprowadziło?
I jakież było jego zdumienie, kiedy usłyszał, że czaszka mu odowiada:
- Mowa!
Rybak pobiegł w te pędy do wioski, wbiegł do chaty swego króla i opowiedział mu o tym, co widział na plaży.
- Mówiąca czaszka! – zakrzyknął król. – Czy jesteś pewien tego, o czym mi tu opowiadasz?
- Równie pewien jak tego, że stoję przed królem i do niego mówię!
- Strzeż się – zagroził mu król. – Jeżeli opowiadasz brednie, twoja głowa jest w niebezpieczeństwie!
I udał się z tłumem swych ludzi na piaszczysty brzeg, żeby uczestniczyć w tych czarach.
Rybak znowu stanął przed czaszką i jeszcze raz zapytał z odrobiną dumy:
- Powiedz nam, czaszko, co Cię tu sprowadziło?
Lecz tym razem – milczenie! Czaszka nie przemówiła.
Król wzniósł zatem swój miecz i ściął głowę rybakowi. Potem powrócił ze świtą do wioski.
Po odejściu króla czaszka zwróciła się do świeżo ściętej głowy z tym pytaniem:
- Powiedz mi, co cię sprowadziło w moje sąsiedztwo?
- Mowa – odpowiedziała rozczarowana głowa.
Bajka afrykańska

***

WILK I PIES
Pewien wygłodniały wilk krążył po lesie w poszukiwaniu pożywienia, kiedy stanął oko w oko z ogromnym psem, równie silnym co pięknym. Zaatakowałby go, gdyby nie to, że pies był bardzo duży. I dlatego wilk wolał podejść do niego z całą pokorą. Złożył mu nawet gratulacje z powodu pięknej sierści i dobrej formy.
- Tylko od ciebie zależy, czy będziesz wyglądać tak jak ja – odpowiedział mu pies. – Porzuć swoich krewnych, porzuć te lasy, gdzie umierasz z głodu, i dołącz do mnie.
- Ale co miałbym robić? – zapytał wilk.
- W rzeczywistości niewiele: przeganiać żebraków i przypochlebiać się naszemu panu. On da ci w zamian i pożywienie, i pieszczotę.
Wilk, któremu głód ściskał żołądek, nie mógł uwierzyć w swoje szczęście i nie ociągając się więcej, ruszył w drogę razem z psem.
Lecz kiedy wespół z nim pokonywał drogę, spostrzegł wytartą sierść na psiej szyi.
- Co to takiego? – zapytał.
- O, to zupełny drobiazg – odpowiedział pies.
- Ale skąd się to wzięło?
- To z powodu obroży, która służy do przywiązywania mnie…
- Przywiązywania! – zakrzyknął wilk. – A więc nie biegasz swobodnie, gdzie tylko zapragniesz?
- Nie zawsze, ale jakie to ma znaczenie?!
- Dla mnie to znaczy więcej niż wszystko inne w świecie. I za tę cenę zostawiam ci twoje jedzenie, a nawet największe skarby.
I powiedziawszy te słowa, wilk czmychnął do lasu, gdzie, jak się zdaje, nadal krąży.
Na podstawie bajki Jeana de la Fontaine’a


***

DWA SANDAŁY
Pociągi w Indiach są zawsze przepełnione. Pewnego dnia pasażerowi, jadącemu z powodu tłoku na dachu wagonu, spadł na ziemię sandał. Człowiek ten zdjął – nie zwlekając – drugi sandał i rzucił go wzdłuż kolejowego toru.
Jego sąsiada, siedzącego z nim razem na dachu wagonu, bardzo to zdziwiło.
A podróżny tak mu to wyjaśnił:
- Nic mi po jednym sandale. A jeżeli ktoś znajdzie sandał, który mi spadł, też nie będzie miał z niego żadnego pożytku. To już lepiej znaleźć parę!
Współczesna historia z Indii, przytoczona przez Jeana-Claude’a Carriere’a
***
KROWA NA WYSPIE
Była raz pewna krowa, która mieszkała na wyspie zieleniejącej piękną, żyzną trawą. Całymi dniami, aż do zmierzchu, pasła się na niej i przybierała na wadze. Lecz kiedy zapadała noc ciemna, przestawała widzieć pokryte zieloną trawą łąki. Zaczynała się niepokoić i pytać samą siebie, co będzie jadła następnego dnia. Zaczynała się zamartwiać, że pewnie umrze z głodu. A z powodu tego niepokoju chudła w okamgnieniu. O poranku, kiedy wstawał dzień, znów zabierała się do jedzenia i znowu przybierała na wadze. Lecz z nastaniem nocy na nowo dopadał ją lęk, tak że stawała się chuda i zabiedzona.
Na kanwie bajki mistycznego poety perskiego Rumii
***
STONOGA
Stonoga żyła spokojnie, beztrosko i szczęśliwie, do czasu gdy pewna ropucha, mieszkająca w przybrzeżnych szuwarach, zadała jej kłopotliwe pytanie:
- W jakiej kolejności stawiasz nogi, kiedy chodzisz?
Stonogę pytanie ropuchy tak zbiło z tropu, że szybko wróciła do swojej kryjówki, aby się nad nim zastanowić. Jednak pomimo nadzwyczajnego wysiłku umysłu nie udało się jej znaleźć odpowiedzi. A skutkiem tego wytężonego rozważania była niezdolność ruszania nogami. Została unieruchomiona w swojej kryjówce, gdzie w końcu umarła z głodu.
Opowieść z dawnych Chin
***
JEŻOZWIERZE
Był mroźny zimowy dzień. Zziębnięte jeżozwierze tuliły się do siebie, żeby się rozgrzać. Wkrótce jednak zaczęły odczuwać piekące wbijanie się kolców, ponieważ były zbyt mocno stłoczone. Musiały zatem się odsunąć. Kiedy chłód zaczął im dotkliwie dokuczać, znowu zbliżyły się do siebie, popychane instynktem…. Lecz i tym razem boleśnie poczuły kolce swych sąsiadów. Powtarzały te zabiegi jeszcze wielokrotnie, do chwili, gdy udało się im znaleźć właściwą między sobą odległość.
Bajka opowiedziana przez Schopenhauera
***
PAJĄCZEK
Dawno, dawno temu Słońce mieszkało po jednej stronie Ziemi. Druga jej połowa była pogrążona w zimnie i ciemnościach. Dlatego zwierzęta, które mieszkały w tej mroźnej i mrocznej części, wysyłały swoich najlepszych wojowników, żeby wykraść choćby skrawek słońca i przynieść go w swoje strony. Wilki, niedźwiedzie, łosie… wszyscy ponieśli klęskę. Jednych zatrzymali strażnicy Słońca, innych spalił wykradziony ogień. Ci, którzy powracali żywi, przynosili już tylko wygasłą kulę, tak długa była droga powrotna. Wszystkie zwierzęta drżały z zimna i popadały w coraz większą rozpacz.
Zdarzyło się jednak pewnego dnia, że jakiś cienki głosik dochodzący z ciemności poruszył zgromadzenie zwierząt:
- Ja mogę spróbować!
Kiedy zwierzęta przekonały się, że był to tylko mały pajączek, wszystkie na raz zaczęły go wyśmiewać:
- No też coś! Nie jesteś wojownikiem, nawet nie mężczyzną, tylko kobietą, i do tego jesteś słaba. Jak śmiesz proponować nam siebie, podczas gdy najwięksi z nas i najdzielniejsi ponieśli porażkę?
Ale pajączek już tego nie słyszał, ponieważ wyruszył w drogę. Szedł do przodu cierpliwie, kroczek za kroczkiem. Droga jest bardzo długa,  kiedy jest odmierzana krokami pająka!
***
KAPELUSZ
Pewien podróżny przeprawiał się przez mroczny las w chłodny zimowy wieczór, gdy poryw wiatru zerwał mu z głowy kapelusz. Podróżnemu śpieszno było rozgrzać się w oberży, więc nie zadał już sobie trudu, aby za nim gonić… Kapelusz zaczepił tymczasem o gałęzie i pozostał w lesie między dwoma krzakami.
Kilka dni później w pobliżu tych krzaków przechodził pewien wieśniak i spostrzegł jakiś dziwny kształt za drzewem. A ponieważ kapelusz był ozdobiony piórami, starczył lekki powiew wiatru, aby nim poruszyć i wystraszyć biedaka, który wziął nogi za pas.
Opowiedział on we wsi, że widział w lesie przyczajoną bestię. Dzieci, gdy to usłyszały, chciały zobaczyć ją przynajmniej przez chwilę. Ledwo jednak dostrzegły poruszający się kształt, zaczęły z wrzaskiem uciekać, gdyż zdawało im się, że potwór chce je zaatakować! I tak utarła się opinia o lesie: w jego mrocznych zagajnikach miał kryć się potwór, który zaczepia podróżnych… 
 Od tamtej chwili ludzie robili wielokilometrowy objazd, żeby tylko nie przejeżdżać rzez las… Ci zaś, którzy w żaden sposób nie mogli tego uniknąć, puszczali konia galopem, gdy tylko widzieli to ,,coś’’ wśród paproci.
Tym sposobem las stał się miejscem działań złych duchów. Zachodziły w nim dziwne doprawdy zdarzenia! A kapelusz, do którego przylgnęły te wszystkie złe myśli, oszalał i – jak powiadają – zaczął gonić podróżnych niczym wściekły pies!
Na kanwie legendy tybetańskiej
***