Ludzie mówią o zapadających ciemnościach albo zapadającym zmroku, mnie jednak te określenia nigdy nie wydawały się właściwe. Być może kiedyś na tej samej zasadzie mówiono o spadającym słońcu. Możliwe, tyle tylko, że w takim razie powinien powstać termin zapadnięcie dnia. A każdy, kto kiedykolwiek przeczytał jakąś książkę, wie, że dzień nie zapada. Dzień świta. W książkach dni świtają, a noce zapadają.
W prawdziwym życiu noc podnosi się z ziemi. Dzień trzyma się jeszcze kurczowo w górze, jak tylko może najdłużej, jasny i ochoczy, niczym ostatni gość wychodzący z przyjęcia, tymczasem po ziemi rozlewa się ciemność, spowijając mrokiem kostki, na zawsze skrywając upuszczone soczewki kontaktowe i sprawiając, że bramkarze przepuszczają strzały oddane po ziemi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz