Wróciłam do mieszkania, mojej kryjówki, jamy. Przywitał mnie nieskazitelny porządek. Znowu poczułam się, jakbym znalazła się w środku pięknej, lecz banalnej pocztówki. Nie byłam tu od bardzo dawna, a i tak na widok znajomych pomieszczeń i mebli nie poczułam żadnej radości.
Wysprzątany kwadrat wydawał mi się dziwnie obcy i pusty.
Nie minęła godzina. Podłogę przesłoniła ciśnięta niedbale warstwa ubrań, wymiętych kartek z rysownika i książek. Już trochę leiej...
CISZA. Uciekałam przed nią. Przed ciszą. Zwalniałam. Im bliżej była tym więcej mi kradła. Wsysała kolory, zapachy, wszelkie odczucia. Zostawiała nic w zamian - nic-pustkę. Cisza - czarna dziura.
Potem wszystko zaczęła przesłaniać mgła, a ziemia nagle przekręciła się o 90 stopni i uderzyła mnie w twarz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz